Nazywam się Klon. Pochodze z małej osady na kontynęcie. Przed podbojami byłem Prusakiem. Gdy nasz kraj padł dołączyłem do amerykanów, ale zaraz i oni upadli. wtedy przeszedłem do afrykanów, tam otrzymałem na wejści kilka tytułów troche ziemi i stopień pułkownika. Sprawdzałem się jako dowódca. Dzięki moim staraniom król Khorinis nie był w stanie podbić afryke, ale pewnego dnia, władca afrykanów został zabity, oskarżono mnie o zabicie. Po tych oskarżeniah ja i moji ludzie uciekliśmy do Hiszpanów. Tam walki trawły już w najlepsze. Jednak moje pojawienie się porzechlił szale zwycięstwa na strone Hiszpanów. Podczas obrony pewnej osady zostaliśmy napadnięci ze wszystkich stron. Moji ludzie zostali wybici a ja uciekłem do klasztoru. Tam nie docierały do nas żadne wieści o wojnach, aż do czasu gdy odd murami klasztoru pojawili się Hiszpanie. Zaatakowali opactwo i zdobyli je, wszystkich, których złapali zabijali na miejscu, wszystkich prucz mnie. Za to że mężnie walczyłem wcześniej po ich stronie zostałem oszczędzony. Zabrałem swe dobra i ruszyłem w tułaczkę po świecie. Podrużując poznawałem wiele ciekawych osób,wykonywałem różne zlecenia, pewnego dnia, gdy moja drużyna miała dość ciągłych podruż, postanowiłem zbudować sobie posiadłość za zaoszczędzone pieniądze. Zaraz po ukończeniu prac zaczeli do mnie przychodzić okoliczni mieszkańcy z prośbami abym pozbył się bandytów nękających okolicę. Gdy wraz z mymi ludźmi wykonaliśmy to zlecenie ludzie opsypali nas złotem. Wtedy postanowiłem że zostaniemy najemnikami. Niestety dla jednego z mojich wojowników to się nie spodobało, odszedł i założył własną bandę. Są to zwykli bandyci ale nie atakują nas a my ich. Może kiedyś do nas powrucą? Może nie? Wkońcu nikt nie wie co przyniesie jutro.